Bodnar jest „NA NIE”
Już od samego początku przebudowy Zamkowej, swoje niezadowolenie z realizacji prac głośno wyrażał Przemysław Bodnar – lider Stowarzyszenia „Głos Pokrzywdzonych”, który do dziś wytyka władzom miasta oraz wykonawcy szereg nieprawidłowości. - Jestem przekonany, że wykonawca prac stosował nieodpowiedni beton do budowy ław krawężnikowych i na posypkę. Materiał nie wyglądał i nie zachowywał się jak taki, który ma wymaganą przepisami krajową deklarację wartości użytkowych. Certyfikat ten zaświadcza, że materiał posiada wymagane parametry techniczne, jak m.in. wytrzymałość. Krawężniki przy dotknięciu butem kruszyły się i rozpadały. Obawiam się, że inspektor nadzoru celowo nie zweryfikował jakości dostarczanego betonu na budowę. Mam również podejrzenie, że stosowane kruszywo łamane mogło nie spełniać wymagań specyfikacji technicznych. Sam nakryłem wykonawcę na stosowaniu wątpliwej jakości kruszywa. Po mojej publikacji na ten temat zdejmował on wbudowane już kruszywo, wywoził poza teren budowy i wbudowywał inne, które znacznie lepiej rokowało. Poświęciłem tej inwestycji bardzo dużo czasu i dokładnie to udokumentowałem w publikacjach – mówi Przemysław Bodnar posiadający wykształcenie w zakresie budownictwa drogowego oraz doświadczenie w pracy przy dużych inwestycjach drogowych. W związku z tym w swoich licznych materiałach publikowanych w mediach społecznościowych ochoczo posługuje się fachową terminologią dbając o szczegóły techniczne. Do naszej redakcji przesłał obszerną wypowiedź z zastrzeżeniem, by publikować ją bez dokonywania skrótów. Oto jego kolejne wątpliwości co do rzetelności wykonanych prac:
- Na uwagę zasługuje także fakt, że zgodnie z moją wiedzą i tym co powiedział inspektor nadzoru, wykonawca sam badał parametry określone w specyfikacjach. Taki sposób weryfikacji poprawności wykonanego zakresu robót jest niedopuszczalny. Badania poprawności powinny być zlecane do odpowiedniego laboratorium geotechnicznego zgodnie z zapisami szczegółowych specyfikacji technicznych. Poprawne wyniki uzyskane w ten sposób, powinny być warunkiem do wypłaty wynagrodzenia za wykonaną pracę. Oczywiście wykonawca mógł sprawdzać parametry dla własnej wiedzy. Taki sposób pozwala na przyspieszenie tempa prac i daje pewność, że wyniki z laboratorium będą satysfakcjonujące. Na przyjazd laboratorium przecież trzeba czekać, a za wykonanie każdego badania zapłacić.
Przemysław Bodnar zwraca też uwagę na możliwość uszkodzenia zabytkowego muru z czerwonej cegły, który otacza Pałac Działyńskich. - Wykonawca wykonując ścieżkę rowerową wzdłuż zabytkowego muru oporowego nadmiernie go „podkopał”. Poziom nawierzchni ścieżki jest znacznie niżej od poziomu posadowienia muru. Ma to wpływ na jego stabilność. Dodatkowo roboty drogowe były prowadzone w jego sąsiedztwie nieumiejętnie. Poszczególne warstwy drogi były zagęszczane wibracyjnie i drgania wywołane mogły przyczynić się do tego, że z muru obecnie wypadają kamienne głazy. Uważam, że inwestycja powinna być objęta ochroną konserwatorską. Jeśli by tak było, wykonawca nie miałby zgody na zagęszczanie wibracyjne w bezpośrednim sąsiedztwie muru.
Do projektu mam zastrzeżenia głównie w kwestii zaprojektowania niwelety drogi. W przypadku projektowania nowych rzędnych istniejących ulic, projektant powinien kurczowo trzymać się istniejących rzędnych. Raczej jest tendencja, aby nieco unieść się niż obniżyć z uwagi na istniejące uzbrojenie terenu, jak gaz i kanalizacja. Zaprojektowane rzędne w miejscach, gdzie była kolizja z gazem, były obniżone nawet o ok. 60-70cm co świadczy o wpadce projektanta. Nadmierne obniżenie poziomów jest też powodem tego, że część mieszkańców na ul. Zamkowej ma dosłownie ramy wjazdowe a nie wjazdy na posesję.
Pulit „NA TAK”
Z zarzutami krytyków inwestycji nie zgadza się burmistrz Adam Pulit, który podczas ostatniej sesji rady miejskiej wzywał radnych o podanie konkretów, popartych dokumentami specjalistów, które wskazują na jakiekolwiek nieprawidłowości. - Proszę dać dowody, ekspertyzy, analizy na to, że coś zostało przy realizacji tej inwestycji źle wykonane. Inwestycja była trudna, ponieważ napotkaliśmy kolizję z linią gazową oraz z linią elektryczną i prace musiały być przenoszone w inne fragmenty drogi. To były powody aneksowania terminu wykonania inwestycji. Żałuję, że niektórzy nie potrafią się cieszyć z tej inwestycji, a jedynie szukają złych stron, ale taka rola ludzi będących w opozycji – mówił burmistrz Pulit.
Wełniak „NA NIE”
Realizację inwestycji ostro krytykował były burmistrz Złotowa, Stanisław Wełniak. - Jeżeli burmistrz Pulit uważa, że miasto może tę inwestycję zapisać na swoich kartach, jako sukces, to jest to po prostu nieprawda. Wielokrotnie rozmawiałem z mieszkającymi tam ludźmi, którzy bardzo krytycznie wypowiadali się na temat prowadzonych tam prac budowlanych. Miasto zrzucało winę za wydłużający się czas realizacji robót na energetykę. Obecny burmistrz nie potrafi rozmawiać z partnerami inwestycyjnymi. I to jest problem. Natomiast, jeżeli chodzi o wzrost wynagrodzenia, o jakie ubiega się wykonawca, to obecny burmistrz popełnił tam szereg błędów i musi się do tego po prostu przyznać. Pierwszy wniosek o zmianę kwot został złożony przez wykonawcę w lipcu ubiegłego roku, a burmistrz udzielił odpowiedzi dopiero w listopadzie. Zupełnie tego nie rozumiem. To zakrawa na to, że burmistrz nie miał zielonego pojęcia, jak to wszystko wygląda. Mało tego, we wniosku o zmianę wynagrodzenia, który składał wykonawca, nie ma ani jednego zdania na temat tego, że jest konieczność przełożenia sieci gazowniczej. Zawsze pojawia się argument, że jest wojna w Ukrainie, że nastąpił wzrost kosztów albo że jest inflacja. A przecież jest opinia prawna, którą zlecił burmistrz Pulit, która wskazuje, że to nie są żadne argumenty na wzrost kosztów i że kwestię tę można rozstrzygać przed sądem – mówił radny Stanisław Wełniak.
Fidurski „NA TAK”
Całkowicie odmiennie widzi sprawę radny rady powiatu Wiesław Fidurski, jednocześnie mieszkaniec tej części miasta. Twierdzi, że ulica Zamkowa stała się najładniejszą ulicą w mieście i że jest jego ozdobą. - Osobiście lobbowałem u posła Marcina Porzucka, aby uzyskać na nią dofinansowanie. Udało się, bo burmistrz Adam Pulit i pracownicy urzędu przygotowali dobry wniosek na uzyskanie dofinansowania. Obserwowałem budowę i wiem, że opóźnienia wynikały przede wszystkim ze zbyt płytkiego posadowienia gazociągu, a tu winy trzeba by szukać u byłego włodarza. Obecnie powstały problemy z płatnościami, gdyż w trakcie budowy wzrosły ceny materiałów budowlanych, ponieważ napaść na Ukrainę spowodowała istne szaleństwo cenowe. Trzeba to zrozumieć i zapłacić wykonawcy. Wszyscy to rozumieją za wyjątkiem niektórych radnych Rady Miejskiej w Złotowie. Ale już wszyscy wiedzą, że grupa oponentów w radzie działa na zasadzie kwestionowania wszystkiego, co proponuje burmistrz, a towarzyszy temu nagonka medialna niektórych mediów. Co do krytyki, jaka płynie ze strony Przemysława Bodnara trudno się odnosić. Dla mnie nie jest to merytoryczny partner do dyskusji. Cieszę się, jak i wielu mieszkańców ulicy, z jej wyremontowania, szczególnie ze ścieżki rowerowej i pięknych kwiatów – mówi Wiesław Fidurski.
Głyżewski? „NA TAK I NIE”
Dyskusja na temat ul. Zamkowej przetoczyła się przez lokalne media i salę sesyjną urzędu miasta, skłóceni samorządowcy dodają do niej konteksty polityczne. Sprawa na pewno wróci za kilka miesięcy w kampanii samorządowej, bo to tak się złożyło, że to największa miejska inwestycja dobiegającej końca kadencji. Uczestnicy tej wojenki pomijają udział radnego Romana Głyżewskiego, od wielu lat reprezentującego mieszkańców tej części miasta, który jako pierwszy przed siedmioma laty wnioskował o kompleksową przebudowę Zamkowej. Ale on sam, jako człowiek z natury skromny i bezkonfliktowy, wcale się o to nie upomina. My jednak upomnieliśmy się o jego opinię w tej sprawie.
- W sprawie Zamkowej zostało wylane morze słów, zarówno negatywnych, jak i pozytywnych. Aby móc wypowiadać się o konkretnych uchybieniach, trzeba być fachowcem w dziedzinie budownictwa dróg. Czas zweryfikuje, czy inwestycja została wykonana technicznie poprawnie, czy będzie to bubel. Do tej pory było tylko łatanie dziur, więc już gołym okiem widać, że jest lepiej. Z pozytywnych aspektów, mogę śmiało powiedzieć, że droga stała się bardziej bezpieczna. Dzięki zwalniaczom, nikt już nie jeździ tutaj z prędkością 80 km/h, a wcześniej dochodziło do takich sytuacji.
Z pewnością do złych stron musimy zaliczyć wydłużenie realizacji zadania o 110 dni, a więc o 30% całości czasu. Kolejna wada to pozostawienie słupów energetycznych, które miały zostać zlikwidowane, a zasilanie w energię miało być puszczone ziemią, zgodnie z obecnymi standardami. Tak się niestety nie stało. Przy niektórych posesjach zostały wykonane zbyt ostre wjazdy, co utrudnia mieszkańcom użytkowanie. Kolejna kontrowersja to posadzenie róż wzdłuż drogi, przy samych krawędziach asfaltu. To nie jest dobry pomysł. Po pierwsze teren ten będzie trzeba plewić, po drugie zimą będzie trzeba odśnieżać drogę, więc wszystko to znajdzie się na tych kwiatach, które tego nie przetrwają.
Martwi mnie też sprawa muru wzdłuż Pałacu Działyńskich i obsuwających się tam kamieni na ścieżkę rowerową. To może zagrażać bezpieczeństwu. Kolejną sprawą do rozwiązania jest fakt, iż wykonawca - firma pana Jacka Karpińskiego, chce od miasta uzyskać większą zapłatę, aniżeli było to zapisane w umowie. Być może sprawa znajdzie swój finał w sądzie – podsumowuje Roman Głyżewski.
(amb)
Napisz komentarz
Komentarze