Takie jest nowe pokolenie polskich polityków – fanatyczni, wygadani, zajadli, pozbawieni wątpliwości, bezwzględnie przekonani o słuszności sprawy, oddani, nieprzejednani, posłuszni woli swoich liderów, bez żadnych skrupułów, nigdy nie targani wątpliwościami, nie znający rozterek - demagodzy jakich mało. Jeden drugiego pomówi o narodową zdradę, tłumacząc potem, że to skrót myślowy, tamten z kolei wypomni mu dziadka w ORMO, trzeci uszczypnie za pradziadka w KPP, czwarty dobierze się swemu adwersarzowi do jego żydowskich lub ukraińskich korzeni, piąty zbojkotuje decyzję sądu, szósty wdroży śledztwo, siódmy wyda nakaz aresztowania, ósmy postraszy, że to dopiero początek itd., itp. To elita współczesnej polityki, która od rana do wieczora wypełnia telewizyjne ekrany swymi pewnymi siebie fizjonomiami.
Czasem można mieć wątpliwości, czy słusznie jest nazywać ich politykami. Tak naprawdę oni są przede wszystkim marketingowcami. Nie mają własnych idei, nie mają własnego zdania. Po prostu wiernie służą firmie - partii. Równie wielkie sukcesy odnieśliby sprzedając pastę do zębów albo proszki do prania. Czysty profesjonalizm. Nic nie jest w stanie wyprowadzić ich z równowagi. Chyba, że akurat wymaga tego określony chwyt marketingowy. Wtedy „obrażają” się o byle co. Na ogół jednak są odporni. I muszą tacy być. Gdyby dali się sprowokować, pokazali ludzką twarz, straciliby wszystko. Klient -wyborca zorientowałby się natychmiast, że w gruncie rzeczy wciska się mu potworny chłam w pięknym opakowaniu.
Sondaże wskazują, że klienci - wyborcy to kupują, a przynajmniej znaczna ich część. Nic dziwnego. Klienci bywają naiwni i na ogół dają się nabrać na nic niewarte suplementy na odchudzanie, maści na wszystkie choroby czy cudowne krążki leczące kręgosłupy. To tylko kwestia odpowiedniego podejścia. A oni to potrafią i z powodzeniem sprzedają „lekarstwo” na wszystkie polskie bolączki.
Ich liderzy mówią: „Panowie! My jedni kochamy Polskę i wiemy jak nią rządzić. Nasi przeciwnicy to wrogowie narodu, obca agentura, przedstawiciele eurokołchozu. Ludzie z pokolenia pamiętającego PRL słyszeli już ten ton. Oznacza, że świetlany cel uświęca środki, a idea wymaga poświęceń. Dlatego politycy, realizując myśli swoich liderów, nie mogą mieć wątpliwości. Muszą mieć twarde serca, suche oczy i poczucie misji.
Te patetyczne męskie słowa, które liderzy kierują do swych żołnierzy obrazują heroizm walki, którą właśnie toczą. Dlatego nowe pokolenie polityków to żelazna gwardia zwycięskiej armii, która nie przemyka zamaskowana chyłkiem po lasach, ale maszeruje krokiem defiladowym od Wiejskiej do Pałacu Namiestnikowskiego, ryczy przez swoje głośniki, gazety i telewizje, a za nią idą tabory wsparcia – służby, prokuratorzy, ideologowie oraz - co szczególnie boli - dziennikarze, którzy nie zadają pytań, lecz wtórują.
Ludzie dobrej woli pragnący dla Polski i Polaków wolności i demokracji bronią się przed taką rzeczywistością. Mają nadzieję, że nie stoją na przegranych pozycjach. Wierzą, że to wszystko wreszcie zawali się z wielkim hukiem. Żadna mistyfikacja bowiem nie może trwać wiecznie. W końcu naród zorientuje się, że zamiast zachwalanego towaru otrzymuje nędzne podróbki.
Zbigniew Noska
Napisz komentarz
Komentarze