Ogłosił Pan, że będzie kandydował na stanowisko burmistrza Złotowa. Co skłoniło Pana do podjęcia takiej decyzji?
- Mieszkańcy dobrze wiedzą, nie jestem politykiem. Nigdy wcześniej nie myślałem nawet o sprawowaniu choćby funkcji radnego. Jestem zwykłym człowiekiem, który chciałby spokojnie i normalnie żyć w swoim mieście. Tego w gruncie rzeczy chce chyba każdy z nas. Jeśli nawet ktoś wyjeżdża ze Złotowa, bo chce podjąć studia czy złapać trochę doświadczenia zawodowego, to często wraca z bagażem cennych doświadczeń lub kapitałem do rodzinnego miasta. Wraca, chcąc wykorzystać swój potencjał. Tak buduje się siłę społeczności lokalnej.
Niestety w Złotowie ten mechanizm nie działa, bo tu jest swoisty szklany sufit, który bezlitośnie podcina skrzydła nawet najbardziej ambitnym. Proszę popatrzeć jak wiele lokalnych firm znika z rynku. Ubożeje społeczność lokalna. Proszę porozmawiać z ludźmi. Czy to jest normalna sytuacja? Z całą pewnością nie, ale to są efekty przyjętego sposobu zarządzania miastem. Pora to zmienić.
Niestety w polu widzenia nie zauważam żadnego środowiska politycznego gotowego na takie działanie; środowiska politycznego, które mógłbym z czystym sumieniem polecić wyborcom. Mieszkańcy obserwują równocześnie moje działania prowadzone społecznie i wiem, że oczekują wprowadzenia wielu rozwiązań w życie. Taką perspektywę daje jedynie stanowisko burmistrza. Stąd moja decyzja.
Jakie działania, decyzje obecnego burmistrza Złotowa są przez Pana nieakceptowalne? Czy widzi Pan jakieś błędy w zarządzaniu miastem?
- Mam nieodparte wrażenie, że obecnie kompletnie brakuje pomysłu na miasto. Brak wyznaczonego celu strategicznego implikuje w oczywisty sposób działania od przypadku do przypadku. W moim przekonaniu, to właśnie jest nieakceptowalne. Ale ktoś zapyta, dlaczego? Czy lepiej nic nie robić? Odpowiem w ten sposób: nie wiosłować w kierunku brzegu, gdy nadciąga szkwał to lekkomyślność, ale wiosłować na oślep bez obranego kierunku, to kompletne szaleństwo. Nie dosyć, że nigdzie nie dopłyniemy, to jeszcze stracimy swój potencjał i swoje siły.
Mieszkańcy Złotowa powoli tracą cierpliwość - bo ile można tolerować kapitana, który woła z mostku: w prawo, w prawo, a za chwilę: w lewo, w lewo. Płyniemy zygzakiem, tracimy czas i nasze ciężko zarobione pieniądze, a inni w tym czasie idą do przodu. Przykładów tej schizofrenicznej polityki, jest sporo. Pierwsza z brzegu sprawa - muszla koncertowa. Niepraktyczna, nieestetyczna, ale za to kosztowna. Zbudowana niczym miś z filmu o tym samym tytule, ukazującego absurdy PRL-u. W Złotowie absurdy to niestety nadal codzienność. Muszlę zbudowano i stoi, bo nie ma na nią pomysłu. Czy to nie są zmarnowane pieniądze? Ależ tak. Za te środki można byłoby odnowić amfiteatr i organizować jak należy imprezy artystyczne dla mieszkańców, będące również magnesem przyciągającym turystów. Bez opowiadania bajek z mchu i paproci o uzdrowisku.
Czy może określić Pan mieszkańcom swoją wizję miasta Złotowa?
- Chciałbym, ażeby Złotów z jednej strony był miastem przyjaznym dla mieszkańców, a z drugiej dobrze wykorzystywał swój spory potencjał. Jeśli chodzi o przyjazność miasta, odnoszę to pojęcie do dwóch obszarów życia: po pierwsze dobre warunki dla aktywności zawodowej, a także prowadzenia firm i przedsiębiorstw. Paleta możliwości jest ogromna. Jeśli mowa o przyjaznym mieście dla mieszkańców, to mam na myśli rozsądną planistykę, dobrą i bezpieczną infrastrukturę, a przede wszystkim rozwój usług publicznych. Jeśli skończy się z niegospodarnością i drenowaniem publicznych środków na chybione inwestycje, to miasto będzie w stanie przesunąć więcej środków na programy wsparcia, zajęcia dla seniorów, młodzieży szkolnej, etc.
Radykalną zmianą jakościową będzie uruchomienie komunikacji miejskiej - choć na skalę małego miasta, to jednak po raz pierwszy z prawdziwego zdarzenia. To bardzo ważny i oczekiwany społecznie projekt. Do sprawy podchodzę bardzo poważnie i chcę poinformować, że już w tej chwili są w tej kwestii opracowywane konkretne rozwiązania przez zespół specjalistów z Warszawy. Myślę, że jeszcze przed wyborami projekt będzie gotowy, a ja zaprezentuję publicznie główne jego założenia. To wielka szansa dla miasta i mieszkańców.
Czy ma Pan jakiś pomysł na rozwój sportu w mieście? Czy Pańskim zdaniem dostęp do infrastruktury sportowej, jak np. boiska sportowe, korty tenisowe, czy bieżnie lekkoatletyczne, dla osób, które nie są zrzeszone w żadnych klubach sportowych, które nie strenują wyczynowo, powinien być łatwiejszy?
- Infrastruktura czy pracuje czy nie, generuje praktycznie takie same koszty. Jeśli nie jest wykorzystywana, to mamy zwykłe marnotrawstwo jej potencjału. Odpowiedź na to pytanie zawiera się w moim pomyśle na miasto. Zajęcia dla osób starszych czy młodzieży gdzieś muszą się odbywać. Ponieważ organizatorem będzie miasto, naturalne też będzie korzystanie z miejskiej infrastruktury. Jeśli chodzi o obiekty plenerowe, to zwłaszcza w okresie letnim powinny być udostępnione, natomiast pewne rodzaje aktywności fizycznej wymagają nadzoru trenera czy ratownika i tutaj pójście na żywioł byłoby nieodpowiedzialne.
Czy, Pańskim zdaniem, miasto Złotów ma szansę stać się miastem rozwojowym, z nowymi miejscami pracy, miastem z perspektywami dla młodych ludzi?
- Z całą pewnością. Takie są właśnie moje założenia programowe. Jak ściągnąć do miasta kapitał? To bardzo proste. Przede wszystkim, ani przedsiębiorcom, ani kreatywnym mieszkańcom nie należy utrudniać życia. Należy stopniowo ograniczać podatki lokalne, które uderzają w wyżej wymienione grupy, a także wprowadzić mechanizmy stymulujące wzrost zatrudnienia.
Prosty przykład - supermarkety. Korporacje tną koszty, ale my powinniśmy stworzyć takie obwarowania lokalne, żeby nie odbywało się to kosztem naszego rynku pracy. Proszę sobie wyobrazić podatek lokalny od robotyzacji. Supermarket trzy razy by się zastanowił, czy lepiej mieć pięć czynnych kas obsługiwanych przez kasjerki, czy eliminować kolejnych pracowników na rzecz kas bezobsługowych, gdy ich funkcjonowanie wiązałoby się z nowym i wysokim podatkiem. Taki podatek w naszej sytuacji jest bardzo łatwo umotywować. Obniżenie czynszów dzierżawnych tak oczekiwane przez Złotowian prowadzących małe biznesy, byłoby z kolei skompensowane wpływami od nowych podmiotów które zostałyby "zwabione" analogicznym mechanizmem. No i w perspektywie wzrost wpływów do kasy miasta, bo przypominam, że mamy rozwijać usługi publiczne. To wszystko jest w zasięgu ręki. Gotowe rozwiązania czekają. Czekają na głos wyborców.
Teoretyzując – gdyby nie startował Pan na stanowisko burmistrza lub, gdyby do drugiej tury weszło dwóch innych kandydatów, np. Jakub Pieniążkowski i Adam Pulit – to którego poparłby Pan?
- Absolutnie żadnego! Gdybym miał swojego kandydata, to bym nie kandydował na burmistrza. Tymczasem zdecydowałem się na ten krok nawet kosztem własnej kariery zawodowej. Myślę społecznie, ludzie mi zaufali, chciałbym żyć i wiązać przyszłość ze Złotowem jako miastem, w którym chce się być i mieszkać, a nie miastem bez perspektyw. Stanowiska burmistrza nie mam zamiaru traktować jako trampoliny do politycznej kariery, bo nie jestem politykiem, ale zwykłym człowiekiem ze Złotowa.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
Agnieszka Mackojć-Barabasz
Napisz komentarz
Komentarze