„Niedawno ogłoszono kandydatów na kolejną kadencję Sejmu RP. Jak widzicie, nie ma mnie na listach. Nie jest to dla mnie niespodzianką. Od jakiegoś czasu docierały do mnie przesłanki, że właśnie tak będzie. Miałam do wyboru rozpocząć działania, by mimo wszystko na liście znalazło się moje nazwisko lub dalej zajmować się sprawami mi bliskimi, wykonując mandat poselski, będąc wśród dramatów i radości w naszych Małych Ojczyznach, pomagając tam, gdzie mogę do samego końca. Nietrudno się domyślić, jaką drogę obrałam. Czas przedwyborczy był dla mnie szczególnie trudny z jeszcze jednego powodu. Zmagałam się z ciężką chorobą mojego Taty, co oznaczało, że chciałam być w tych trudnych chwilach przy nim i odciąć się od wyścigu szczurów, w którym wszyscy biegną po jak najlepsze miejsca na listach. Niestety kilka dni temu czas mojego Taty dobiegł końca. Chciałabym, by był dalej przy mnie. Uwielbiałam to, w jaki sposób puentował rzeczywistość i wspierał mnie. Z drugiej strony cieszę się, że nie musi patrzeć na to, co dzieje się dzisiaj w polityce.
Chcę zaznaczyć, że nikt z partii do tej pory nie kontaktował się ze mną. Nie dowiedziałam się, dlaczego nie ma mnie na listach, nikt nie wyjaśniał, skąd taka decyzja. Wiem z różnych źródeł, że innych posłów w podobnej sytuacji o tym informowano. Jak to nazwać? Sami Państwo oceńcie. Oznacza to tylko jedno - komuś bardzo zależało, bym nie wystartowała jako kandydat na posła kolejnej kadencji. Kto? Tego możecie się Państwo sami domyślać. Zwłaszcza ci, którzy znają klimat jaki u nas panuje i wojnę o jak najlepsze miejsce na liście, która się tutaj toczy. Starałam się być ponad tym i myślę, że mi się udało, czego efekt dzisiaj możemy zobaczyć wszyscy.
Wiele razy pytano mnie o mojego męża i próbowano nachalnie dowiedzieć się jak najwięcej o mojej rodzinie. Osobiście jednak robiłam wszystko, by chronić moich bliskich przed polityką, a ta, jak doskonale wiemy, nie ma zasad. To ważne zwłaszcza z perspektywy gróźb, jakie otrzymywałam. Grożono mi gwałtem, poćwiartowaniem żywcem czy nawet polaniem kwasem, grożono również mojej rodzinie. Czy się bałam? Nie. Wiedziałam, że wykonuję dobrą robotę i znajduje się w miejscu, w którym powinnam być. Ponad cenę własnego życia i zdrowia. Chciałam oszczędzić mojej rodzinie tego, co dzisiaj nazywamy polityką.
Pragnę zaznaczyć, że niczego nie żałuję. Zawsze byłam blisko ludzi, silnie wspierając zwłaszcza Ochotnicze Straże Pożarne. Nie bez przyczyny utarło się w regionie powiedzenie: „pani poseł od strażaków”. Kiedy występowałam w mediach, a w ostatnim czasie było to częstym zjawiskiem, zawsze mówiłam z serca, z pełnym przekonaniem, ponieważ moje wartości pozostają niezmienne, a serce bije po prawej stronie. To się nie zmieniło. Po latach pełnienia tego pięknego urzędu wierzę w Polskę i Polaków jeszcze bardziej, ponieważ na własnej skórze doświadczyłam siły i energii, która zmienia rzeczywistość. Siły, którą nosi w sobie każdy Polak, a czasem potrzeba było odrobinę zachęty, by tę energię uwolnić.
Jeśli ktoś pyta co dalej, to odpowiem - czas pokaże. Póki co jest za wcześnie, aby podejmować konkretne decyzje. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali, byli mi życzliwi, jest was wielu a wasza energia dodawała mi sił na każdym kroku. Wiem, że jestem dalej gotowa do działania. O każdej porze dnia i nocy.
Marta Kubiak - Poseł na Sejm RP”
(red)
Napisz komentarz
Komentarze